W przededniu Międzynarodowego Dnia Kobiet w Belgii opublikowano dane dotyczące społeczno-politycznej sytuacji kobiet. Jak wszędzie w Europie, wiele pozostaje do zrobienia.
Z dossier przygotowanego przez francuskojęzyczną gazetę codzienną Le Soir wyłania się obraz, dający dużo do myślenia szczególnie pod względem uczestnictwa kobiet w polityce, zarówno na szczeblu federalnym, jak i regionalnym (w Belgii sytuację komplikuje fakt, że istnieje rząd i parlament na poziomie federalnym oraz 5 rządów i parlamentów „dodatkowych” – przypisanych do wspólnot językowych).
Przypatrzmy, jak rozkłada się cyfrowo udział kobiet i mężczyzn:
Rząd belgijski: 27% kobiet, parlament: 38%
Flandria: rząd: 44% kobiet, parlament: 43%
Walonia/Bruksela: rząd: 28% kobiet, parlament: 42%
Walonia: rząd: 8% kobiet (!) , parlament: 41%
Bruksela: rząd: 50% kobiet, parlament: 42%
Niemieckojęzyczni: rząd: 25% kobiet, parlament: 32%
Jak widać, prawdziwy parytet został osiągnięty tylko w rządzie regionu Bruksela, a więc zasięg jego oddziaływania nie jest zbyt szeroki. Uwagę zwraca praktyczna nieobecność kobiet w rządzie regionalnym Walonii.
————–
Swoje sprawozdanie przedstawił także Instytut ds. Równości Kobiet i Mężczyzn. Z jego danych wynika, że 3/4 pytanych Belgijek zaznało w pracy dyskryminacji z powodu ciąży/pytań o nią, lub czuło się molestowanych zbyt częstymi pytaniami o opiekę nad dziećmi. 7 skarg na 10 dotyczy seksizmu w pracy.
Hafida Bachir, przewodnicząca feministycznej organizacji Vie féminine, uważa, że w ostatnich latach w Belgii zrobiono krok w tył – to kobiety stały się głównie ofiarami zmian w prawie. Nie dość, że tradycyjnie mniej zarabiają, przez co wzrasta zagrożenie popadnięciem w ubóstwo, to częściej pracują na część etatu – przez co w przypadku utraty pracy często nie mają prawa do bezrobocia (kobiety to 2/3 wykluczonych z grona uprawnionych do jego pobierania) . Mniejszy wymiar pracy oznacza także mniejsze składki emerytalne.
Poza tym w Belgii, bijącej rekordy pod względem liczby rozwodów, już 1/4 rodzin to rodziny z jednym rodzicem, najczęściej kobietą. To kobiety stanowią 60% uprawnionych tzw. zasiłku na rzecz integracji społecznej, dla rodzin z najmniejszymi dochodami.
Ciekawa zależność wynika z innego badania, dotyczącego urlopów. Okazuje się, że mimo że w Belgii świetnie działa system świetlic, to fakt, że w środy dzieci mają wolne od godz. 12 sprawia, że dużo matek w ogóle nie pracuje w ten dzień. Nie dotyczy to natomiast prawie w ogóle mężczyzn.
Wreszcie: mimo że to dziewczęta stanowią większość na uniwersytetach i osiągają wyższe wykształcenie, patriarchat trzyma się mocno także na uczelniach. Zaledwie 11% kadry to profesorki. Kobiety zajmują tylko 16% wyższych stanowisk w administracji (można jednak odnotować znaczny postęp, w 2008 r. było to tylko 8%). Rozdźwięk między zarobkami kobiet a mężczyzn jest szacowany na 10% – w sektorze publicznym. Wymiernie,w euro, wynosi to jednak bardzo dużo – bo średnio 345 euro za tę samą pracę.
Na podstawie Le Soir – dla Kongresu Kobiet w Warszawie – Anna Kiejna, Kongres Kobiet w Brukseli